Wyjazd integracyjny listopad 2017

Ubiegły weekend to dla wolontariuszy Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego we Wrocławiu czas budowania wspólnoty i zacieśniania więzi. A działo się to podczas wyjazdu integracyjnego do miejscowości Machov w Czechach. 

Wybraliśmy się na niego w niewielkim gronie. Jednak po raz kolejny można było dostrzec jak ważne są takie momenty na drodze przygotowań do pracy misyjnej. To właśnie we wspólnocie człowiek odkrywa powołanie i uczy się dawać miłość. A nic tak nie tworzy wspólnoty jak wspólna modlitwa, rozmowy, razem przygotowywane posiłki czy nawet dążenie do tego samego celu w kroczeniu po górskich szlakach. Sprzyjające było także miejsce, w którym się zatrzymaliśmy. XVII-sto wieczna plebania, barokowy kościół św. Wacława w sąsiedztwie a to wszystko w pięknej scenerii Gór Stołowych. Dlatego w sobotę po śniadaniu i zawierzeniu naszej Ojczyzny Bogu podczas Mszy Świętej wyruszyliśmy w stronę schroniska Hvezda. Droga nie była prosta. Błoto, przewrócone drzewa, wąskie przejścia między skałami. Jednak na szczycie czekała nas nagroda – piękny widok i smaczny obiad. Oczywiście musieliśmy spróbować czeskich przysmaków tj. knedle czy smažený sýr. Natomiast po zejściu z gór dotarliśmy do Police nad Metuji, gdzie czekał na nas ksiądz proboszcz, a zarazem nasz gospodarz ks. Marian. Pokazał nam zakamarki kościoła parafialnego Wniebowzięcia NMP, gdzie jeszcze wcale nie tak dawno rezydowali Benedyktyni. Sobotni wieczór upłynął w misyjnym klimacie. Po kolacji Agata i Karolina podzieliły się z nami wrażeniami z pobytu w Indiach. Był to przedsmak tego co z pewnością usłyszymy na najbliższym środowym spotkaniu. 

W niedzielę rozpoczęliśmy dzień od jutrzni, a po śniadaniu udaliśmy się do pobliskiego kościoła na Mszę Św. Odprawiana ona była w języku czeskim, ale ks. Marian zatroszczył się o nas niemalże jak pasterz o owieczki. Przedstawił nas parafianom, Ewangelia została odczytana także w języku polskim a także poprosił żebyśmy jedną z pieśni zaśpiewali w naszym ojczystym języku. Dzięki temu poczuliśmy się częścią wspólnoty, a miejscowi ludzie życzliwie nas przyjęli. Po Mszy zaprosiliśmy księdza proboszcza na kawę i polskie ciasto, po czym dziękując za gościnę udaliśmy się w drogę powrotną. Zatrzymaliśmy się jeszcze w Broumovie, gdzie znajduje się benedyktyński klasztor, a nad miastem czuwa Maryja, której barokowa figura znajduje się przy miejskim ratuszu w rynku. 

To co dobre szybko się kończy i tak też było z naszym wyjazdem. Jednak jeśli ziarno padnie na żyzną glebę to wydaje plon obfity. Podzieliliśmy się dobrem między sobą, oby teraz przyszedł czas na owoce i obyśmy tym dobrem potrafili się dzielić z tymi, do których jako wolontariusze jesteśmy posłani. 

Paula 🙂