Wolontariuszki wśród mongolskich stepów

Nasze cotygodniowe spotkanie SWM poprowadziły wczoraj Magda i Beata, wolontariuszki, które w tym roku były na wyjeździe misyjnym w Mongolii. Było to spotkanie otwarty więc nasze drzwi otwarte były dla wszystkich ciekawych zobaczyć jak wygląda nasz wolontariat od środka.

Zaczęliśmy od prostego quizu Kahoot, który niefortunnie skończył się po jednych pytaniu, więc przeszliśmy do dalszej części spotkania jakim było opowiedzenie o miejscu w jakim były wolontariuszki, czym się zajmowały oraz pokaz zdjęć, abyśmy mogli poczuć się choć trochę jak one.

Dziewczyny opowiedziały nam najpierw o stolicy Mongolii, czyli Ułan Bator. Pierwszy kościół został wybudowany tam niespełna  25 lat temu. Większość mieszkańców stolicy manewruje między różnymi religiami, zazwyczaj są tam gdzie dana religia im więcej daje. Wierzą w szamanizm, ale tylko jeśli chodzi o leczenie chorób lub jakichś drobniejszych dolegliwości. W przypadku śmierci zwracają się do mnicha buddyjskiego. Są to ludzie wygodni, za każdym razem gdy muszą wyjść z domu wsiadają w samochód i nie ma różnicy czy jest to dłuższy dojazd do pracy czy podjazd do sklepu po drugiej stronie ulicy. Z tego powodu wszędzie są korki – na ulicach jak i na parkingach. Nieraz dłużej im zajmuje czekanie na kierowcę, który odblokuje im wyjazd z parkingu niż przejście się na pieszo w obie strony. Nie można tam mówić o ekologii. Nie są nawet nauczeni wrzucania papierków do kosza tylko wszystko rzucają na ulicę.
Mimo wszystko okolica jest bardzo urokliwa. Całe miasto położone jest w dolinie, widzieliśmy na zdjęciach malownicze pasma zielonych stepów. Na ich szczytach można zobaczyć wznoszące się tzw Stelle – postacie stworzone z różnych materiałów, które obejście trzy razy dookoła przynosi szczęście. 

Kraj jest ten bardzo biedny. Co prawda jest budowanych dużo nowych inwestycji, jednak mieszańców na nie nie stać. Budują drewniane jurty na tych osiedlach co wygląda wręcz niedorzecznie. Są budowane nowe, kolorowe place zabaw dla dzieci, które są płatne więc nikt się tam nie bawi. Dzieci zmuszone są bawić się na szarych, brudnych, betonowych boiskach.

Shuwu to oddalona o 50 km od stolicy dzielnica. Tam Magda i Beata prowadziły obóz wakacyjny dla dzieci. Opowiadały nam jak wyglądał ich dzień. Do południa przygotowywały jedzenie oraz materiały na późniejsze zajęcia. O godzinie 12 zaczynały się zajęcia m.in. z języka angielskiego, plastyki czy muzyki i trwały do godziny 16. O godzinie 16 zaczynała się katecheza dla dzieci katolickich. W tym czasie reszta dzieci szła do domu na obiad. O 17 odbywała się Msza Święta, a po Mszy był wspólny posiłek. Do godziny 20 był czas wolny, czyli czas na gry i zabawy, w których znowu uczestniczyły wszystkie dzieci.
Dzieci tam mają bardzo dużą wyobraźnie. Nie mają za wiele, a nasze wolontariuszki nie były w stanie zapewnić każdemu jednakowej zabawki. Widzieliśmy na zdjęciach, jak dzieci potrafiły z różnych rzeczy stworzyć replikę zabawki i świetnie się nią bawić.

W czasie prezentacji mogliśmy również zobaczyć rzeczy przywiezione z Mongolii np. Tugriki – mongolskie pieniądze oraz obraz namalowany na skórze. Tą część spotkania zakończyliśmy wspólną modlitwą i “słówkiem na dobranoc” obecnego wśród nas ks. Inspektora. 

 
To było kolejne ciekawe spotkanie, pełne przemyśleń i rozważań.
Bóg zapłać!

Iza