„Tu Jezus mieszka w Jurcie, a bieda puka do drzwi”
W tym dzikim, komunistycznym kraju, wypełnionym kurzem, piaskiem i … ryżem, każdy dzień przynosi nam coś nowego. Mimo, iż niemal codziennie nasz plan dnia wygląda tak samo, to wieczorne podsumowanie otwiera nasze oczy coraz to szerzej, na otaczającą nas rzeczywistość.
„Podaj ludziom i niech jedzą, bo tak mówi Pan: Nasycą się i pozostawią resztki”
(2Krl. 4, 43)
Każdego dnia spotykamy na swojej drodze ludzi: dzieci, ojców, matki, pracowników, mieszkańców… Niemal wszyscy na swoich podwórkach mają jurty. Dla niektórych jest to dom przez cały rok, dla innych, tylko w miesiące letnie, jeszcze inni „budują się” blisko rodziców.
Kiedy obserwuje zachowanie dzieci – tych małych rozrabiaków, tych co nie sprzątają po sobie lub tych, co w czasie zajęć przeszkadzają – czasem ciężko mi dostrzec w nich obecność Jezusa. Bywa, że i podczas Eucharystii nasuwa się pytanie: „Po co oni tu są, skoro nie słuchają Słowa Bożego?”
Ale przychodzą momenty, takie jak nauka modlitwy różańcowej, przerwa w grze czy wspólny posiłek, gdzie w uśmiechu, podaniu łyżki czy w mocnym uścisku znienacka i słowem: баярлалаа* (czyt. bairchsla, tzn. dziękuję J) całe myślenie się zmienia.
W każdym z tych ludzi mieszka Jezus, każdy z nich ma w sobie Jego cząstkę, choć na pierwszy rzut oka nie widoczną dla nas – białych katolików. Każdy z nas jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga a co więcej – WSZYSCY jesteśmy JEGO DZIEĆMI!
Nie jesteśmy w stanie zapobiec ubóstwu, biedzie. Nie jesteśmy w stanie zakupić im nowych ubrań, czy książek, które pomogą im wzrastać. Ba! Nawet nie jesteśmy w stanie poświęcić im wystarczająco swojej uwagi!
Tu, w kraju gdzie na drogach rządzi bydło, gdzie katolicyzm jest zaledwie kroplą w morzu, gdzie ziarno dopiero wzrasta, my dzieląc się tym, co mamy – mnożymy dobro. Swoim przykładem, poświęconym czasem, swoją złością i zniecierpliwieniem, swoim uśmiechem i otwartością niesiemy Chrystusa, jednocześnie znajdując Go w innych. Jak choćby w Pewnym Panu, który ma może 80 lat i jest niewidomy. Przychodzi codziennie na Mszę Świętą podpierając się laską. Wchodzi do Jurty gdzie jest częścią wspólnoty i on także dzieli się tym co ma. A zdarza się, że już 2 godziny przed Eucharystią, czeka pobożnie na ławeczce, podczas gdy my dopiero jemy śniadanie. Ileż odwagi, samozaparcia, chęci i wiary jest w tym człowieku!
Głęboko w to wierzę, że tutejsi mieszkańcy: dzieci z którymi spędzamy czas czy starsi przychodzący na Eucharystię, nasycą się kiedyś na tyle, aby pozostawiać po sobie „resztki” wiary tym, których spotkają na swojej drodze.
Magda