Sytuacja w Mongolii

Kiedy u nas już wszystko powraca do normalności, w coraz większej ilości miejsc nie musimy już nosić maseczek, w Mongolii zaostrzenia wciąż są bardzo rygorystyczne. Szkoły nadal są pozamykane. Na naukę zezwolenie dostali tylko uczniowie ostatnich klas podstawowych. Sklepy, puby i restauracje są otwarte tylko 3 godziny w ciągu dnia.

Salezjański ośrodek nadal pracuje,  pomimo trudności, które spotykają misjonarzy ze strony władz. Ciągle słyszą, że nie są tam potrzebni, a władza szuka pretekstów by odesłać ich do domów. Misjonarze każdego dnia walczą z problemem ubóstwa parafian. Jednocześnie muszą bardzo pilnować, by nie popełniać błędów w czasie pandemii, gdyż władza tylko na nie czeka. Kolejny błąd będzie powodem wydalenia wszystkich. Powodem nałożenia mandatu i groźby wydalenia z kraju było to, iż Salezjanie, pomimo zakazu, odwiedzali biednych ludzi potajemnie w jurtach (miejscowych domach), ofiarując środki spożywcze, słodycze i artykuły higieniczne. Msze Święte, w czasie Świąt Wielkanocnych transmitowali on-line, tak samo drogę krzyżową, różaniec i inne nabożeństwa.

Kupili materiał na maski zabezpieczające,  które następnie uszyli pracownicy szkoły. Rozdawali je urzędnikom i swoim parafianom. Lokalnemu sztabowi antykryzysowemu ofiarowali płyn dezynfekujący, rękawice oraz odzież ochronną. Ktoś poinformował o tym władzę, przyjechali urzędnicy państwowi i zabronili takich działań –  było blisko zamknięcia centrum. Co pewien czas Salezjańskie centrum odwiedzają urzędnicy, kontrolnie sprawdzając, czy stosują się do zarządzeń.

Salezjanie nieustannie mają mnóstwo pracy. Wielu jest wokół ludzi w potrzebie. Pomimo zabezpieczeń rząd ciągle boi się otworzyć granice, co znacznie utrudnia niesienie pomocy.