Sięgamy nie tylko po radość ?

            Tegoroczne obozowanie rozpoczęłyśmy od Modjo. Nowa to dla nas placówka. Do tej pory bywałam tu tylko w odwiedzinach (niezwykle przyjemnych swoją drogą?) i choć otoczenie odmienne, to troska naszych Sióstr of Charity niezmienna! Tę miłość i gościnność wpisaną mają nie tylko w swój charyzmat, ale nade wszystko w otwartych na każdego sercach. Niczego nam tutaj nie brakuje (no może z wyjątkiem internetu, który miał być dostępny 24 h na dobę, a jest jak zwykle, czyli … nie ma ?).

Wspólnotę tworzą trzy wyjątkowo pogodne siostry: Annie (Ani), Bhavya (Bawia) i Rufeena (Rufina). Annie i Rufeena pracują w klinice jako położne, każdego dnia przynoszą nam wiadomości o nowych maluchach, które właśnie ujrzały światło dzienne i konsekwentnie zachęcają nas do uczestniczenia w tym niewiarygodnym wydarzeniu (my z tą samą konsekwencją rzecz jasna towarzyszymy jedynie ich radościom, porodówkę jak do tej pory omijamy szerokim łukiem?). Sis Bhavya jest dyrektorką przedszkola i, kiedy nie musi akurat przyjmować wizytatorów i składać raportów o funkcjonowaniu placówki, pełni rolę naszego anioła stróża. Dzień rozpoczynamy już o 6.00 spotkaniem w kaplicy, gdzie, łącząc angielsko-hindusko-polskie modły, oddajemy Najwyższemu nie tylko chwałę, ale i nasze starania, umiejętności i nie-umiejętności.

To, co mnie oczarowało w tej wspólnocie, to CELEBRACJA każdego dnia, każdego wydarzenia. Co chwilę przeżywamy jakąś „special occasion”. A to nasz przyjazd, a to uroczystość ortodoksyjnego kościoła (w którą przecież i my możemy się włączyć?), a to deszczowa pogoda, a to słoneczne popołudnie… Wszystko je cieszy, wszystko staje się okazją do świętowania, a każda nowa sytuacja okraszona jest „opening ceremony”: ser podarowany przez jednego z przejeżdżających abbów, świeżo zakupione banany, polski dżem do polskich naleśników – nic nie umknie ich uwadze, nic nie zatraci się w szarzyźnie dnia. Za wszystko są wdzięczne, wszystkim się dzielą, przepastna się być wydaje ich pogoda ducha. Sięgają do takich pokładów życzliwości i troskliwości, że nie miałam nawet pojęcia, że istnieją ? Mają też swoje dobre rady na wszystko, np. według siostry Rufeeny odpowiedzią na wszelkie radości i troski jest – MANGO ? Na nie podobno zawsze znajdzie się miejsce, zatem z lubością korzystam z jej doświadczenia (Olu, żałuj, żałuj! :D).

W Modjo przyszło nam pracować z radosnymi i przesympatycznymi dzieciakami. Jest nas ponad setka. „Starszaki” mają angielski z Kasią, a ja wraz z Karoliną i Magdą próbujemy opanować hałaśliwą i rozentuzjazmowaną resztę. Zajęcia rozpoczynamy poranną katechezą i wspólnym śpiewaniem, potem wyżywamy się artystycznie i fizycznie. Ogólnie jest – głośno, wesoło, kreatywnie. Mają bardzo dobrą pamięć, szybko się uczą, więc wierzymy, że będzie to owocny obóz.

W zeszłym tygodniu podczas porannej Eucharystii, abba Antonio, dał nam zadanie: „Pracujmy tak, żeby ludzie, patrząc na nas, widzieli, że to Jezus dalej pracuje”. Jakież to zachwycające i inspirujące! I jakie trudne!!! ? Na razie pracujemy z uśmiechem – jak Ksiądz Bosko – do Pana Jezusa jednak pokracznie dążymy 😀 Dołączcie do nas, będzie raźniej! Przecież jak już sięgać, to wysoko, a czy można wyżej???

 

Aga

 

PS 1 Oj, Mamuś, zasięgłabym rady Twej, bo Siostry tu chyba próbują odkopać nasze głęboko skrywane talenty kulinarne, a najwyższym osiągnięciem jak do tej pory okazały się naleśniki? Czemu ja Cię nie słuchałam, jak Ty te zupy robiłaś? 😀 Przydałyby się na chłodnawe wieczory, bo pogoda nas nie rozpieszcza jak do tej pory. Nic to, może razem czegoś dokonamy, kto wie 😀 Przecież co cztery głowy, to nie jedna ?

PS 2 Nadal trwam w zachwycie nad tym, jak dużo udało nam się przywieźć i jak wiele możemy zrobić ze funduszami, które zebraliśmy. Jesteście niezrównani ? Z serducha dziękujemy!