Z KLINIKII SUDAŃSKICH SERC
W Dzień Dziecka nasze wolontariuszki Ania i Paula opowiedziały o swoim projekcie pt. Klinika sudańskich serc. Na spotkaniu zgromadziły się osoby zainteresowane pracą wolontariuszek. Oto relacja Oli z tego spotkania:
Słońce i wiatr, soczysta zieleń i sucha ziemia. Radość i trudy codziennego życia. Nie ma jasności bez cienia. Sudan Południowy to kraj skrajności. I skrajne uczucia budzi w wolontariuszach, którzy wyjeżdżają tam na misje. I lista pytań: jak można się tak szczerze uśmiechać, jak te dzieci, kiedy żyje się w tak ciężkich warunkach? Jak oni to robią, że nie narzekają? Jak pomóc tak, żeby to nie była pomoc uzależniająca? Co zrobić, żeby pomóc jeszcze jednemu wychudzonemu dziecku, uratować jeszcze jedną kobietę od agresji męża, pomóc dzieciom sprzedającym na targu proszek? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi. Im więcej pomagamy, tym bardziej widzimy, ile jeszcze jest potrzeb na horyzoncie.
Siostry prowadzą w Wau dwie szkoły i klinikę. Kolejka chorych ustawia się już od rana. W porze deszczowej na dwóch pracujących tam lekarzy czeka nawet 500 pacjentów. W porze suchej, kiedy chorych jest mniej a drogi przejezdne, organizowana jest klinika obwoźna docierająca do oddalonych wiosek. Dla niektórych jest to jedyna szansa na kontakt z lekarzem. Pod drzewem koło studni mieszkańcy mogli otrzymać podstawową pomoc.
Podczas swojego pobytu dziewczyny prowadziły też obóz wakacyjny. Podczas wakacji to jedyna perspektywa na ciekawe spędzanie wolnego czasu. Było widać duże zaangażowanie dzieci i radość z zajęć sportowych i plastycznych. Dużym zainteresowaniem cieszyły się…puzzle. Sudan Południowy, Wau to miejsce, obok którego nie da się przejść obojętnie. Ani z pustym sercem.
Ola