PIERWSZY DZIEŃ PRACY W KLINICE
Po przyjeździe do naszej placówki w Wau czułam ciągle zmęczenie. Pewnie dużo się złożyło: długa podróż, zmiana klimatu oraz ogrom wrażeń, zwłaszcza z obozu dla uchodźców. To co tam zobaczyłam ciągle mam w głowie. W każdym razie cieszyłam się, że przyjechaliśmy w sobotę. Dzięki temu miałyśmy dwa dni na zaaklimatyzowanie się i odpoczynek.
W poniedziałek był moim pierwszym dniem pracy w klinice. Bardzo go przeżywałam, aż mi się śniła w noc przed. Dzień zaczęłyśmy o 6:30 Mszą Świętą, następnie śniadanie i o 8:15 poszłam do kliniki. Już z samego rana tłum ludzi czeka w kolejce.
Ja zostałam oddelegowana na razie do ważenia i pomiaru temperatury pacjentów.
Każdy z nich przechodzi przez rejestrację i moje stanowisko, dopiero później idzie do lekarza. Ruch w klinice ogromny. Podczas pierwszej godziny zważyłam i zmierzyłam temperaturę 100 osobom, później ruch się zmniejsza. Około godziny 9:30 dołącza do mnie Paula i razem przyjmujemy kolejne osoby.
Po 3 godzinach, gdy ludzie do pomiarów już nie było, ze szkoły przyszła Hela. Razem pojechałyśmy zobaczyć drugą szkołę, którą także prowadzą Siostry Salezjanki. To ogromna placówka, do której uczęszczają dzieci od przedszkola do 8 klasy. Łącznie około 1 tys. uczniów. Teraz dzieci zaczęły wakacje, więc szkoła była bez pusta. Ale spotkałyśmy nauczycieli, którzy przygotowywali świadectwa.
Po zobaczeniu szkoły, pojechałyśmy na miejscowy targ. Tu ogrom wszystkiego: od jedzenia po garnki, buty, materiały, itp. Targ jest ogromny, dużo ludzi i łatwo tam się zgubić. Dlatego cieszyłam się, że był z nami miejscowy pracownik sióstr.
Dzień upłynął pod wieloma wrażeniami. Wszystko tu jest dla mnie nowe, muszę nauczyć się zasad i zwyczajów tu planujących. Do tego stres związany z trudnością w komunikacji z ludźmi. Ale wierzę w to, że skoro Pan Bóg wybrał to miejsce dla mnie, to jestem tu potrzebna i chciałabym służyć innym na miarę swoich możliwości.
Ania