Odkrycie 8: Odkryliśmy świat z Hagirso.
Pamiętacie jeszcze naszego przyjaciela Hagirso? To biały królik (maskotka), którego imię w tutejszym języku – sidama – oznacza radość, a którego możecie próbować odnaleźć na wielu naszych zdjęciach tak, jak zapewne wielu z Was robiło czytając gazetę „Gdzie jest Wally?” 🙂 Hagirso towarzyszył nam codziennie podczas ostatnich 2 tygodni naszego Summer Campu. Co to właściwie oznacza? Że próbowałyśmy z radością odkrywać świat naszych dzieci, ich kulturę i obyczaje, a także dać im szansę na odkrywanie świata nauki w ten sam sposób. Nasz obóz podzieliłyśmy na 2 bloki tematyczne:
1. Przyrodniczy, który prowadziła Kalina z Anią
2. Informatyczny, który ku swojemu zaskoczeniu, prowadziła Aga.
W bloku przyrodniczym udało nam się odkryć tajemnice ludzkiego serca, niezwykłość mózgu, wielowarstwowość skóry, nadzwyczajność układu słonecznego, wielość i różnorakość ludzkich kości, a także położenie i funkcje naszych organów. Nie zapomniałyśmy też o naszym uzębieniu i układzie oddechowym! Ku naszej radości udało nam się zachwycić dzieci chemiczną paletą barw – przeprowadzając z nimi szereg barwnych reakcji. Poruszyłyśmy także temat HIV i AIDS, który jest główną przyczyną śmierci w Etiopii.
Starałyśmy się by na naszych lekcjach dzieci uczyły się, wykorzystując różne zmysły, dlatego:
-korzystałyśmy z prototypów (m.in. ludzkiego szkieletu, mózgu, układu pokarmowego czy oddechowego) przywiezionych przez naszą koleżankę wolontariuszkę, Olę, którą w tym miejscu serdecznie pozdrawiamy i której dziękujemy za te wszystkie skarby – by dzieci odkrywały przez dotyk;
-przygotowywałyśmy prezentacje multimedialne, gdy pozwalała na to obecność prądu – by pokazać im nowe technologie;
-puszczałyśmy im angielskojęzyczną wersję „Było sobie życie” – by w ciekawy sposób utrwalić wiedzę;
-powtarzałyśmy wielokrotnie najważniejsze słowa, np. części ciała, bo to najpopularniejsza metoda przyswajania wiedzy w Etiopii- powtarzanie po nauczycielu;
-dawałyśmy im kartki, kredki i długopisy – by mogły robić notatki, bo „co przez rękę, to przez głowę”.
Na zajęciach komputerowych królowały – przez pierwszy tydzień obsługa Worda, drugi poświęciliśmy na Power pointa. Chłopcy, bo to oni byli uczestnikami agowych zajęć mieli niepowtarzalną okazję samodzielnej pracy na komputerze, co – jak możecie sobie wyobrazić – nie zdarza się zbyt często. 3- 4 osoby korzystały z jednego komputera, co stanowiło dla nich luksus. Nie obyło się bez trzymających w napięciu przerw w dostawie prądu albo jego ogólnej nieobecności, ale przestało nas to już dziwić czy złościć 🙂
Ogromne wrażenie zrobiło na nas uczestniczenie w odkrywaniu świata przez dzieci i młodzież. Ich pierwsze wrażenia po zetknięciu się z nową problematyką czy możliwość samodzielnego wykorzystania przygotowanych przez nas narzędzi i materiałów. Na zajęciach z informatyki w sposób szczególny wyróżniali się Matius i Abebajo. Zawsze obecni, zawsze pomocni, zawsze chętni do pracy. Nie tylko szczerze i z entuzjazmem korzystali z nowych możliwości komputerowych odkryć, ale przede wszystkim pełnili rolę tłumaczy, gdy ani język angielski, ani komunikacja pozawerbalna nie były w stanie dotrzeć w sposób jasny i klarowny do ich kolegów. Przygotowana przez nich prezentacja (a szczególnie moment jej powstawania :), np. obfotografowanie laptopem – tak, laptopem – poszczególnych części składowych komputera stacjonarnego) na długo zapadła nam w pamięć.
Na zajęciach przyrodniczych uwagę przykuwał Altazar – około 15 letni muzułmanin, którego historia bardzo nas wzruszyła. Dlaczego? Mieszka sam, ponieważ rodzice ułożyli sobie życie z kimś innym i zmienili miejsce zamieszkania. Jego mama nie chciała żeby się uczył, lecz żeby poszedł do pracy, dlatego musiał od niej „uciec”, chcąc kontynuować naukę. Jak udaje mu się przetrwać? Dzięki swojej zaradności i obsadzeniu pola wokół chaty, a także szczerości i prostolinijności – poprosił o pomoc siostry, u których mieszkamy, a które – oczywiście – pomocy nie odmówiły 🙂 . Altazar jako jeden z nielicznych (albo jedyny) spędza popołudnia w bibliotece, dlatego jego wiedza przewyższała wiedzę pozostałych uczniów. Z lekcji na lekcję zaskakiwał nas swoją pamięcią, starannością i… przynoszeniem notatek z poprzednich zajęć. Dla takich osób jak on warto było siedzieć po nocach i przygotowywać zajęcia.
To były dla nas pracowite (i nie ukrywajmy dość ciężkie) 2 tygodnie, ale mamy nadzieję, że chociaż w kilkorgu dzieci z naszej szalonej 80 udało się rozbudzić – tak nie popularną tutaj, a może w dzisiejszych czasach nigdzie – chęć zdobywania wiedzy i poszerzania horyzontów.
Osobno, bo Aga jest już w Polsce, ale w jednym duchu
-Kalina, Agnieszka, Ania i… Hagirso 🙂