Odkrycie 12: Etiopia – kraj kontrastów.

Nie wiem kiedy pomyślałam tak po raz pierwszy – czy było to zaraz na początku czy dopiero po kilkunastu dniach – ale wiem, że ta myśl towarzysz mi już od bardzo dawna. Chcecie wiedzieć jakie kontrasty znalazłyśmy? Zostańcie z nami!
Zacznijmy może od kontrastów afrykańsko-europejskich czy jak kto woli etiopsko-polskich:
1. Etiopczycy mieszkają głównie w chatkach zbudowanych z drewna, gliny i liści drzewa nazywanego „false banana”. Nieliczni mogą pozwolić sobie na murowany dom. My miałyśmy okazję odwiedzić 3 czy 4 takie domy (w tym jeden należał do właściciela ziemi, przez którą przepływała rzeka zawierająca złoto- jeśli myślicie, że miał ogromną, luksusową chatę to jesteście w wielkim błędzie). Mieszkanie miało 2 pokoje: 1 ogromny – taki „salon”, a w nim drewniana ława, drewniane krzesła „każde z innej parafii” i ławki, a do tego jedno okno i jeden mebel. Ściany? Tylko otynkowane i udekorowane różnymi plakatami”: na jednym alfabet amharski, na innym alfabet orohmia, na trzecim alfabet europejski, a poza tym plakaty religijne i piłkarskie (swoisty mix wszystkiego, co tylko możliwe); 2 pokój to najprawdopodobniej była sypialnia, ale nie było widać łóżka… Kuchnia była w osobnym budynku – w chatce podobnej do wszystkich innych. Nie wiem jak w domach murowanych, bo nie miałam okazji zobaczyć, ale w tych drewnianych na środku jest palenisko. Gdy wchodzi się do domu czuć duszący zapach ogniska, a oczy szczypią od unoszącego się dymu. Jest to ciekawy widok z zewnątrz – szara chmura unosząca się ku niebu z powierzchni całego dachu. O wyposażeniu większości domów, które odwiedziłyśmy można powiedzieć, że po prostu go tam nie ma.
Ludzie mieszkają ze zwierzętami. Nie zwracają uwagi na biegające po domu kury czy stojącą w rogu krowę! Nie muszę chyba opisywać Wam jak wyglądają polskie domy, prawda? 😀
2. My zużywamy mnóstwo energii elektrycznej, a u nich mało kto może sobie na nią pozwolić – może ci mieszkający w murowanych domach i to też nie wszyscy. Prąd często znika i pojawia się ponownie po chwili albo nawet dopiero po kilku dniach. Nikt nigdy nie wie, co się wydarzyło i kiedy możne prąd wróci. Nasze najdłuższe bezprądowe życie? 3-4 dni.
3. Ludzie żyją bardziej w zgodzie z naturą. Tryb ich dnia jest uzależniony od pory roku i tego ile jest słońca i jaka jest pogoda. Po zmroku nie siedzą za długo, bo co też można robić wiele godzin po ciemku?
4. Cała rodzina śpi zazwyczaj w jednym pomieszczeniu – dlatego też dzieci od najmłodszych lat mogą obserwować życie dorosłych (co kończy się wczesnym rozpoczynaniem życia seksualnego, o czym więcej później).
5. Ludzie żyją wolniej. Dużo wolniej. Czy to kwestia tego, że nie mają za czym gonić?
6. Nie mają zegarków, więc czas odmierzają dzięki położeniu słońca. Gorzej jest, gdy słońca nie ma, bo wtedy nie mają punktu odniesienia. To zapewne dlatego dzieci schodzą się na nasze zajęcia około 40 min czy nawet godziny i to zapewne dlatego ludzie schodzą się do kościoła przez całą Mszę – czasem zdarza się, że ktoś przyjdzie zaraz przed błogosławieństwem.
7. Przemoc czai się za każdym rogiem. Zaczynając od domu – niestety widziałyśmy na naszych zajęciach 2 czy 3 dziewczynki, a także kobietę w kościele z podbitym okiem, poprzez szkołę – tu wciąż niestety bije się dzieci. I na próżno nasze prośby o nieużywanie przemocy na naszych zajęciach, łamanie i wyrzucanie kijków, a także tłumaczenie, że w Europie za takie coś można by mieć problemy z prawem – ich to bawi, nie rozumieją tego, nie znają innych sposobów, a skończywszy na ich zabawach – bardzo często musimy odrywać od siebie obkładających się po twarzach chłopców.
8. Tu nikt nie zajmuj się dziećmi. Chodzą one samopas. Pałętają się po drogach, bawią wspólnie i wychowują wzajemnie. Podczas gdy my, Europejczycy, trzymamy dzieci pod kloszem, oni nie wiedzą gdzie aktualnie są ich dzieci. Na naszych zajęciach mamy do czynienia także z takimi, które dopiero co nauczyły się chodzić, więc… wyobraźcie sobie tę różnicę!
9. Nie istnieje coś takiego jak równouprawnienie. Kobiety pracują głównie w domu. To mężczyźni są nauczycielami, pielęgniarzami, kierowcami aut itd.;
10. U nas kawę zaczynają pić nastolatkowie, a tu – z racji tego, że Etiopia jest kolebką kawy – podaje się ją nawet dzieciom. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam 9latkę pijącą tak zwaną „siekierę”.
Jeśli chodzi o kontrasty wewnątrz etiopskie to…:
1. Różnica w krajobrazie. W Dhadim, gdzie mieszkałyśmy najpierw, obserwowałyśmy rozległe sawanny. Wszędzie widziałyśmy czerwoną ziemię i unoszący się piach w powietrzu. W tamtych rejonach mogłyśmy podziwiać stada wielbłądów, kóz i krów. Nasz drugi etiopski dom – w Suddo Abbali – położony był w buszu. Od głównej drogi jechałyśmy przez 30-40 min przez gęste zarośla. To tam mogłyśmy oglądać stada małp, a także konie i osły. Nie wiem jak określić krajobraz Fullasy, ale to zapewne przez budowę drogi, którą rozpoczęto. Jeśli chodzi o zwierzęta w tym regionie to nieustająco mamy styczność z krowami, kozami i kurami. Powiem Wam, że dość zabawny jest fakt, że na szkolnym podwórku, na którym bawimy się z dziećmi… pasą się krowy. Czasami zaglądają na nasze zajęcia, innym razem wyrażają zainteresowanie chustą Klanzy lub – tak jak ostatnio – „poprawiają” pracę pani sprzątającej – zlizują świeżo umytą podłogę lub wypijają nam wodę z wiadra przeznaczoną do prac malarskich;
2. Widzimy 2 skrajne obrazy ludzi. Pierwsi to ciężko pracujący całymi dniami. Ci, którzy oddaliby wszystko i jeszcze podziękowali za to, że jesteś (miałyśmy do czynienia z wieloma takimi rodzinami– większość tych, którzy nas zapraszały należała do tej kategorii). To dzieci pilnujące przez cały dzień i całą noc upraw przed babunami(rodzaj małpy, która niszczy pola i wyjada kukurydzę). Drudzy to ludzie NIC nie robiący całymi dniami. To mężczyźni wylegujący się na trawie czy dzieci siedzące przy ulicy i czekające na jakąś rozrywkę – przejeżdżający samochód.
3. Skrajne podejście do seksualności. Z jednej strony – zakazane, ale wciąż praktykowane – obrzezanie (zarówno dziewczynek jak i chłopców) i mówienie o tym, jaką wartość stanowi obrzezana kobieta dla przyszłego męża, a z drugiej strony rozpoczynanie życia seksualnego w wieku około lat 12 – ponoć ze względu na oglądanie tego, co robią rodzice (pisałam już wcześniej o mieszkaniu w jednym pomieszczeniu), a także ciekawość i… nudę.
4. Jeśli dobrze zrozumiałam – a różnie mogło być – w Etiopii jest około 80 różnych języków! Ludzie mówią różnymi dialektami – rdzeń wyrazów jest zwykle ten sam natomiast końcówki i odmiana jest inna, co sprowadzało na nas „kłopoty”, bo mieszałyśmy w 2 różnych rejonach, miałyśmy do czynienia z 2 różnymi językami. Co gorsza, mieszkańcy tych dwóch grup wzajemnie się nienawidzą, więc zastanawianie się do tej pory czy mówiąc dziękuję powinno się powiedzieć galatoma czy galatemo nie wpływa pozytywnie na relacje z miejscowymi. Większość się uśmiecha, ale zdarzają się tacy co bardzo się gniewają, a ich srogie spojrzenie przyprawia o mdłości. Ale na wszystko można znaleźć jakiś sposób – by nie urazić niczyich uczuć używam amasaganallo – to z kolei słowo pochodzące z języka urzędowego Etiopii- amharskiego.
5. Etiopia to kraj, w którym ludzie różnych wyznań żyją obok siebie (i według naszej wiedzy) w zgodzie. Najwięcej Etiopczyków należy do Ortodoksyjnego Kościoła Etiopskiego, na drugim miejscu – jeśli chodzi o liczebność – są chrześcijanie, a na trzecim muzułmanie. To do tego pierwszego „narodowego wyznania” podporządkowana jest reszta. Z tego też powodu kalendarz liturgiczny jest przesunięty o około 2-3 tygodnie i święta Bożego Narodzenia wypadają w tym samym, co w Europie, czasie tylko raz na kilkadziesiąt lat (nie chcę Was skłamać, ale jeśli dobrze pamiętam to około raz na 40 lat)! Co ciekawe, jeśli chodzi o dni wolne od pracy, są uwzględnione zarówno święta katolickie jak i muzułmańskie.
6. Teraz pora na kontrasty – ogólni rzecz ujmując – żywieniowe. Czy możecie sobie wyobrazić, że ludzie mieszkający w Dhadim piją więcej mleka niż wody, bo jest ono łatwiej dostępne?! Praktycznie każda rodzina ma albo krowę albo kozę natomiast z dostępem do wody jest duży problem. Jest studnia przy parafii, z której ludzie korzystają, ale trzeba ją nosić w plastikowych baniankach mogących pomieścić około 20l wody! Wodę (jak i wszystko inne właściwie) dźwigają na swoich plecach kobiety. Chleb w różnych regionach przyrządzany jest inaczej. Niby wszędzie nazywa się tak samo „kita”, ale w Dhadim jest on podobny do tego naszego – przygotowany z mąki, wody i drożdży – a w Fullasie, gdzie aktualnie mieszkamy robią go z… kukurydzy (i nie mam tu na myśli mąki kukurydzianej!). O różnicach w sposobie przyrządzania kawy pisała kilka tygodni temu Ania, więc pozwólcie, że nie będę powtarzać tylko odeślę Was do jej odkrycia.
7. Nawet w pogodzie można odczuć kontrasty! Poranki są zwykle bardzo zimne (2 bluzy i kurtka to dla mnie nie zawsze wystarczające okrycie o 6.30, gdy nadchodzi pora na Mszę), a popołudnia ciepłe, bardzo ciepłe lub upalne. Do tego wszystkiego należy dodać deszcz pojawiający się znikąd – także z pięknego bezchmurnego nieba. W końcu pora deszczowa – nie można się dziwić.
8. Jak się zapewne domyślacie największy kontrast stanowi życie kobiet i mężczyzn. Na ulicach rzadko można spotkać kobiety (chyba że niosące wodę, drewno albo inne ciężary). Ich głównym zadaniem jest zajmowanie się domem: gotowanie, sprzątanie, pilnowanie ogniska domowego (tym razem dosłownie). Tak jak już wspomniałam wcześniej to one wszystko dźwigają. A mężczyźni? Spotkać ich można prowadzących osły, które ciagną przyczepę czy opiekujących się krowami czy kozami, a także wylegujących się na trawie i rozmawiających z innymi mężczyznami.
Kontrastów do obydwu grup można byłoby mnożyć w nieskończoność! Mam jeszcze w głowie całą listę rzeczy, którymi mogłabym się z Wami podzielić, ale myślę, że jak na ten raz to wystarczy Wam informacji ^^
Nie mogąca uwierzyć, że za tydzień o tej porze będę w Polsce,
Kalina