Odkrycie 1: Ethiopia like never ending story
Nasza historia rozpoczęła się już w Berlinie, kiedy to, mniemając, że bez problemu przepuszczą nas z wypchanym po brzegi bagażem podręcznym – sztuk 9, czyli stanowczo za dużo, musiałyśmy stanąć na głowie i zredukować część naszego ekwipunku do minimum. Ostatecznie:
- Pan z informacji stał się bogatszy o reklamówkę kabanosów;
- Pani kierownik mogła obdarować dzieci słodyczami;
- Pani ważąca nam bagaże skosztowała naszego MERCI;
- Nas (nadal z „lekką” nadwagą) wpuszczono na pokład samolotu.
Jakież było nasze przerażenie, gdy w Istambule proces ważenia miał się powtórzyć. Na szczęście większe zainteresowanie wzbudził mężczyzna z bardzo dużą walizką, więc my, udając, że nic nam nie ciąży ;), czmychnęłyśmy chyłkiem. Święta Rita w ten dzień miała z nami masę roboty, ale spisała się na medal, mimo że okulary na lotnisku w Addis musiały poczekać na nas kilka godzin.
Etiopia powitała nas pochmurną pogodą i promiennym uśmiechem siostry Roshini, a także abby Kibruma. Nie rozgościłyśmy się za bardzo w stolicy i już tego samego dnia (po udanych negocjacjach na lotnisku w sprawie okularów przygotowanych dla mieszkańców wioski) wszyscy wyruszyliśmy do Fullasy. Droga, choć przez dłuższy czas cieszyła nas asfaltem i (rzec można) komfortem, wypełniona była krowami, kozami, osłami, tirami, autobusami, badziadziami i … ludźmi – nie zważającymi na nasze trąbienie. Przeżywszy kilka chwil grozy, dotarliśmy bezpiecznie do naszego domu. Jednak i tu nie zagrzałyśmy miejsca zbyt długo, choć udało nam się uczestniczyć w zakończeniu roku szkolnego i obejrzeć całkiem interesujący spektakl 🙂 . Niestety tylko przez dwa dni siostry otaczały nas swoją matczyną opieką, której przewodziła siostra Roshini (podobieństwo do Matki Teresy z Kalkuty nie wydaje nam się przypadkowe), bo nasza etiopska historia zmieniła swój bieg i po kolejnej podróży (pełnej wybojów i kurzu) rozpoczynamy pracę w Dadim. W planach mamy lekcje angielskiego, zajęcia artystyczne i wspólne zabawy na boisku. Zaczęło się efektownie, jak się skończy? – same jesteśmy ciekawe 🙂 .
Aga, Kalina, Ania i Hagirso 🙂
PS Wszelkie próby podjęcia kontaktu z nami uważamy za bezcelowe, gdyż brak tu prądu, zasięgu, Internetu – wszystkiego bez czego zapewne nie wyobrażacie sobie życia. Woda jest. Łóżka są. Jedzenia też nie brak. Nie martwcie się, kiedyś wrócimy 🙂