NASZA CODZIENNOŚĆ

We wtorek budzimy się i idziemy na śniadanie, aby zaraz potem rozpocząć zajęcia z nauczycielami. Poważnie zaczynamy myśleć nad przeprowadzką z powrotem do naszego pierwszego domu, ale postanawiamy to zrobić dopiero, gdy założą nam siatkę dokoła domu.

W tym tygodniu dochodzą nam dwie nowe grupy. W sumie mamy 10 grup, od wtorku do piątku mamy 22 godziny zajęć. Do tej pory prowadziłyśmy zajęcia razem. Jedna tłumaczyła, pokazywała klasie co zrobić, a druga pomagała indywidualnie, gdy ktoś czegoś nie rozumiał. Jednak teraz decydujemy się podzielić grupami, aby każda z nas w tym całym harmonogramie miała także trochę czasu wolnego. Grupę nauczycieli oraz grupy animatorów prowadzimy razem, część grup przejmuje Ada – resztę ja. Dzisiaj święto swojego zgromadzenia mają obecne tutaj siostry ze Zgromadzenia Ofiarowania Maryi, zostają więc zaproszone przez księży na kolację do nas. Przychodzą do nas zaraz po różańcu, siedzimy z nimi, pijemy wonjo- sok z hibiskusa oraz sok z baobabu. O 20 musimy wyjść na zajęcia z animatorami, ale mówimy, że przyjdziemy zjeść kolację w przerwie pomiędzy zajęciami między 21:00 a 21:30. O 21 prosimy animatorów, żeby zapisali swoje prace, ale informujemy ich, że mogą zostać w klasie dłużej i wykorzystać ten czas dla siebie do momentu, kiedy nie przyjdzie druga grupa. Po zjedzeniu kolacji- pysznej pizzy przygotowanej przez Therese, wracamy na dalszy ciąg zajęć. Kończymy o 22:30 i od razu po idziemy do sióstr spać. 

Środa, czwartek i piątek mijają bardzo schematycznie- pobudka, śniadanie, zajęcia, obiad, zajęcia, różaniec, kolacja, zajęcia, powrót do domu. Jedyna różnica to film dla starszych w piątek wieczorem. O 20:30 rozpoczyna się seans, oglądamy film pod tytułem „Bóg nie umarł”. Po filmie idziemy spać. W sobotę księża i siostry jadą na spotkanie dla wszystkich osób duchownych w Gambii- w końcu 2 lutego było ich święto. Razem z Adą już od rana jesteśmy tu same. Wysypiamy się, jemy śniadanie, sprzątamy, robimy pranie, jemy obiad, planujemy zajęcia na następny tydzień i odpoczywamy. Mamy już siatkę dokoła domu i bramę, jutro przeprowadzamy się z powrotem do starego domu.  W niedzielę wstajemy na mszę na 10:30, chwilę potem jemy obiad i udajemy się na siestę, aby potem o 16 razem z animatorami pojechać na plażę. Jednak okazuje się, że jesteśmy tak zmęczone, że rezygnujemy nawet z wyjazdu na plażę w celu odpoczynku. Budzimy się dopiero na 19 na kolację. Jemy posiłek przygotowany przez dwie animatorki, chwilę siedzimy jeszcze w domu misyjnym, bo tutaj jest wifi, a dzisiaj pierwszą noc śpimy znów w domu bez internetu. Przed 23 father Carlos przychodzi do swojego pokoju. Żegnamy się z nim, bo jutro rano wyjeżdża na 2 tygodnie do Senegalu. Żeby mu już nie hałasować idziemy do siebie. W bramie pomiędzy kratami są takie duże przerwy, że nie otwieramy jej, tylko przechodzimy między nimi. Tak samo za nami wchodzi Kacper- nasz pies. Codziennie za nami przychodzi i śpi pod naszym domem. Gdy mieszkałyśmy u sióstr odprowadzał nas do nich, a potem wracał i spał pod naszym pierwszym domem czekając rano aż po niego przyjdziemy. Śpimy tu po raz pierwszy od włamania, przesypiamy całą noc. We wtorek wygasa nam wiza, więc jutro planujemy pojechać do miasta je przedłużyć.

Monika