Na sidamińskiej ziemi
Pan jest Wielki! Po dwóch dniach podróży w końcu dotarłam na miejsce mojej misji. Najpierw po 10 godzinach lotu na lotnisku przywitał mnie ksiądz Mulugeta, wymachując przy tym tabliczką z napisem Ola – Fullasa. Następny dzień to już 8-godzinna podróż etiopskimi drogami. Musze przyznać, ze stan dróg nienajgorszy, droga ze stolicy kraju- Addis Abeba do Fullasy była porównywalna do naszych polskich. Kiedy po drodze mijaliśmy kolejne miejscowości wszędzie przewijało się mnóstwo ludzi. Tak jakby przy drodze toczyło się całe życie. Przejeżdżaliśmy obok dzieci bawiących się na poboczu, obok stad pasących się krów i kóz. W wielu miejscach spotkać można było przydrożnych kupców( zazwyczaj dzieci) oferujących różnorakie produkty ( od cytryn, po drewno na żywym kurczaku skończywszy). Ziemia ta już nie tak obca, bo ponad roku temu pomagałam tutaj w niedalekiej miejscowości. Kolejny raz poruszył mnie obraz tętniącego wszędzie życia i walki o przetrwanie, lepsze jutro wśród tylu barw i piękna krajobrazu jaki posiada Etiopia.
Już na początku, przy pierwszym wjeździe na placówkę przywitały mnie dzieci. Zaglądając przez szybę pytały: Manuela? Agnieszka? No! Maybe Adriano? 🙂 … Na każdym kroku wspominały poprzednich wolontariuszy, którzy wykonali tutaj piękną pracę. W niedzielny poranek razem z wiernymi parafii św. Rodziny uczestniczyłam we Mszy Świętej, sprawowanej w Sidaminia ( języku plemiennym ludzi z Sidamia). Mieszkańcy Fullasy, w większości katolicy, są bardzo rozmodleni, w czasie liturgii można wsłuchać się w ich wyrażany całym sobą, płynący z serca śpiew przy spokojnej jak na Afrykę muzyce. Po wyjściu z kościoła podbiegły do mnie dzieci i zaczęły śpiewać wszystkie poznane przez nich polskie piosenki m.in.,, Taki mały taki duży”, ,, Jestem małą papużka” itp.
Powoli przyzwyczajam się do nowego miejsca, poznaje zwyczaje i przysłuchuję się nowemu językowi. W ciągu tygodnia spędzam czas z dziećmi na boisku. Niebawem rozpocznie się szkoła, której otwarcie opóźniła m.in. susza, niosące ogromne braki jedzenia a tym samym ogromny głód.
Z pomocą księdza Tsegaye, który jest dyrektorem szkoły podstawowej sporządzamy listy rejestracyjne uczniów. Stanowi to dla mnie ogromne wyzwanie. Imię każdego ucznia jest całkiem dla mnie obce, szczególnie w pisowni, np. Ashenafi, Qidist, Yofitaye, Belayinesh.
Od trzech dni mamy również Nowy Rok 2008. Mój przyjazd zbiegł się z rozpoczęciem nowego 13 tego miesiąca ,,Lipie”, który trwa tylko 6 dni. Tak więc dziś mamy 3 September 2008 roku ale o tym więcej w następnym wpisie.