MAŁE ZACHWYTY

Dzisiaj mija drugi tydzień, odkąd przyleciałyśmy do Wau. Można powiedzieć, że już się tu zadomowiłyśmy. Jednak wciąż coś nas zaskakuje. Czasem ciężko to zrozumieć, a czasem wręcz zachwyca. Taka nasza misyjna codzienność złożona z małych zachwytów.

Ten tydzień rozpoczęłyśmy niezwykle uroczyście. Tłumy ludzi zebrały się przy pięknej katedrze z lat 50. XX. wieku w Wau. Do grona księży diecezjalnych dołączyło 3 nowych kapłanów i 1 diakon. Miejscowy biskup Mathew kilkukrotnie podkreślał jak ważny to moment dla Południowosudańskiego Kościoła. Powołania te to efekt długoletniej pracy misyjnej na tych ziemiach. Tańcom i radości nie było końca. Msza trwała ponad 4 godziny. Na szczęście miałyśmy zaszczytne miejsce w gronie sióstr zakonnych, więc byłyśmy w centrum uroczystości 😊

W szkole zakończyły się egzaminy klas 8. Dlatego mogłyśmy od poniedziałku ruszyć z zajęciami rozwojowymi dla dziewcząt. Więc do południa kontynuujemy nasz projekt malowania klas przedszkolnych i pracę w klinice, a od godziny 14.30 ruszamy do szkolnego holu, gdzie gromadzą się nasze podopieczne. Jest ich około 40. W różnym wieku. Prowadzimy dla nich zajęcia artystyczne, sportowe, audiowizualne, z języka angielskiego. Jest też oczywiście czas na gry i zabawy oraz historię z morałem. Nie jest łatwo. Upał i zmęczenie dają się we znaki. Także nieznajomość języka arabskiego doskwiera. Jednak, gdy patrzę na ich entuzjazm i zapał siły wracają. Chętnie uczą się techniki odbijania piłki do siatki, a przy tańcach i zabawach wydaje się, jakby nic innego nie potrzebowały do szczęścia. Tak jakby kredki i „kura” (z j. arabskiego „piłka”) były szczytem ich marzeń. I dokładnie nas obserwują. Gdy namalowałam domek, za chwilę cała grupa miała w swoich zeszytach podobny obrazek. Gdy zaczynam tańczyć, one naśladują każdy mój ruch. Wtedy właśnie czuję tę odpowiedzialność za świadectwo jakie im daję. Bo wolontariuszem misyjnym jest się cały czas. Także wtedy, gdy wydaje się, że nikt nie patrzy.

Od czwartku nasze morale spadły. Napływające z Europy informacje napełniły nas smutkiem i niepokojem. Nawet zajęcia z dziewczętami ciężej szły. Na zakończenie jedna z nich prowadziła modlitwę. Zaczęła się modlić o pokój. Wszystkie dzieci znały tę modlitwę, nawet lepiej niż Ojcze Nasz. Wtedy uświadomiłam sobie, że tutaj to jest naturalne. Sami doświadczyli trudu wojny, która zakończyła się niespełna 6 lat temu. Wiedzą jaka jest wartość pokoju.

Dziś sobota. Czas na zbieranie sił na kolejny tydzień. Do południa brałyśmy udział w dniu skupienia dla zakonników i sióstr z Wau. Był to też czas na to, aby na nowo odczytać naszą misję. To już prawie jej półmetek. Chciałabym, żeby był to czas niesienia orędzia pokoju z Sudanu Południowego do Europy. Tego teraz wszyscy najbardziej potrzebujemy.             

Paula