MALARIA ZBIERA ŻNIWO…

Kilka tygodni temu zachorowałam na malarię. Choroba ta u każdego objawia się inaczej. U niektórych jest to ból głowy, gorączka i osłabienie. U części wysypka lub zaczerwienienie oczu. Cięższy rodzaj malarii powoduje wymioty i biegunkę, które bardzo szybko doprowadzają do odwodnienia i komplikacji. Niestety u mnie pojawiła się gorsza wersja.

Leczenie ogranicza się do popularnych i tanich tabletek lub w przypadku wymiotów – do zastrzyków. Choć malaria w Sudanie Południowym jest jak grypa w Polsce, jej cięższy przebieg bardzo osłabia organizm i najważniejszym oprócz medykamentów leczeniem jest odpoczynek. Doświadczenie to sprawiło, że z pewnością mam dużo więcej zrozumienia i empatii dla naszych pacjentów w klinice.

Umieralność na malarię wciąż jest zatrważająco wysoka. Szczególnie wśród dzieci. Często zdarza się, że rodzice przychodzą po pomoc, gdy symptomy są już bardzo ciężkie. Pewnego dnia kobieta przyniosła do naszej kliniki siedmiomiesięczną córeczkę. Dziewczynka wymiotowała i miała biegunkę już od kilku dni. Przy rejestracji matka nie poinformowała nikogo, że dziecko jest w ciężkim stanie, a jego wygląd nie wskazywał na potrzebę szybkiej interwencji. Kiedy maluszek dotarł do pokoju lekarza ten stwierdził już zgon. Sytuacje, kiedy niewinne dziecko odchodzi ze świata z powodów, którym w bardzo prosty sposób dałoby się zaradzić są bardzo bolesne i ciężkie do zaakceptowania. Szczególnie kiedy mają miejsce na naszych oczach. Podobne zdarzenia są tutaj niestety powszechne. Mają miejsce każdego dnia. Właśnie dlatego tak ważna jest edukacja i szerzenie jej między innymi w miejscach takich jak Sudan Południowy. Pozwala ona nie tylko na zwiększenie komfortu życia, ale przede wszystkim na jego ratowanie.

Gosia