Lekcja 2: Bez pracy nie ma kołaczy

Już ponad dwa tygodnie mamy przyjemność gościć na etiopskiej ziemi. Mimo iż czas nie płynie tu tak szybko i nie jest tak intensywny jak ten nasz europejski, to wiele się tu dzieje.
Dzień rozpoczynamy jutrznią (po angielsku) i Mszą Św. (w sidaminia). Następnie jemy śniadanko, ostatnie przygotowania i o 8:30 wyruszamy na boisko lub do klas. Tam bawimy się albo uczymy (jak do tej pory więcej sie bawimy niż uczymy, bo miejscowe dzieci niedawno dopiero zakończyły rok szkolny i muszą troszkę odpocząć). W klasach prowadzimy zajęcia z angielskiego, matematyki lub rozwijamy zdolności artystyczne. Jeśli chodzi o te ostatnie to w sumie zaczynam się zastanawiać, kto od kogo powinien się uczyć xD (na załączonych zdjęciach możecie zobaczyć, jak dobrze im idzie ;-)). Ale nie tylko prace artystyczne wychodzą dzieciakom świetnie. Skaczą bardzo dobrze, bez znaczenia czy to przez skakankę, czy przez linę. Potrafią już zaśpiewać kilka polskich piosenek z pokazywaniem i zatańczyć kilka układów. Oczywiście najwięcej emocji wywołują zabawy z chustą „Klanzy”. Nieważne, czy to zwykłe falowanie nią, czy zabawy z piłką, czy też przebieganie pod spodem lub zabawa w rekina, zawsze jest głośno i śmiesznie. Bardzo często nawet starsi chłopcy bawią się z nami i mają tyle samo przyjemności co najmłodsi. Zazwyczaj jednak dla tych starszych zarezerwowane jest boisko do piłki nożnej i siatkówki. Tam oczywiście panuje zasada: kto lepszy, ten gra, więc Ci najmłodsi raczej nie mają okazji by pograć w te sporty. Miałem tę „przyjemność” i raz grałem z nimi w nogę (nieprędko to powtórzę). Są ograni i wytrenowani. Po pewnym czasie, gdy już mnie zabiegali i „załadowali kilka siat” (oczywiście mieli wielki ubaw z tego), ślicznie im podziękowałem. Na szczęście w siatkówce mogłem się troszkę odegrać ;-).
Tak wygląda nasz czas do południa. O 12 jemy lunch, potem chwilka odpoczynku albo raczej troszkę czasu na przygotowanie następnych zajęć i ok. 14 rozpoczynamy pracę taką samą jak rano, czyli nauka i zabawa. Ok. 17 kończymy, by przygotować się na wieczorne modlitwy z siostrami (godz. 18). O 19 jemy kolację, która zawsze trwa dość długo, bo przepełniona jest rozmowami i żartami.
Nie każdy dzień wygląda jednak, jak ten wyżej opisany. Księża pod opieką mają wiele kaplic. Czasami więc jedziemy tam z którymś z nich na pół lub na cały dzień, wszystko zależy od programu. Uczymy tańców, piosenek, bawimy się.
W środę, 15 lipca, miejscowa ludność obchodziła Chambalalę, czyli Nowy Rok. Wraz z ojcem Tsegayem oraz Iyasu wybraliśmy się do Hawassy (wielkie miasto oddalone ok. godzinę drogi od Fulassy), by tam wraz z plemieniem Sidama świętować pierwszy dzień nowego roku. Tłumy ludzi, ubranych w ich tradycyjne stroje, wręcz zalewały ulicę. Wszyscy się uśmiechali, tańczyli i śpiewali. Bardzo mnie cieszy, że mogłem świętować wraz z nimi tego dnia.
Na koniec chciałbym prosić Was o modlitwę. W szczególności za siostry z Indii. Prawdziwe Anioły z nich. Troszczą się o wszystko, prowadzą klinikę i pomagają nie tylko mieszkańcom wioski. Niech Bóg Im błogosławi i daje siły i zdrowie do dalszej posługi. Poproście też o deszcz dla Etiopii – gdy go brak, to wszystko wysycha i ludność nie ma co jeść. Za księży, by dalej posługiwali z zaangażowaniem.Za etiopską ludność, by nie brakowało im jedzenia i wody oraz by mogli się rozwijać. Na koniec możecie też wspomnieć o nas, byśmy mieli siły i cierpliwość do dalszej posługi.
Pozdrawiam, Adrian 😉
[Not a valid template]
Dodaj komentarz