GOSIA W SUDANIE POŁUDNIOWYM

Podróż z Polski do Sudanu Południowego, choć dość męcząca, odbyła się bez większych niespodzianek. Może poza tym, iż siostry zapomniały, że przyjeżdżam, więc musiałam poinformować je o tym będąc już na lotnisku w stolicy bez telefonu. Pierwsze dwa tygodnie listopada przebywałam u sióstr w Jubie, czekając na wizę i inne dokumenty umożliwiające przemieszczanie się. Niestety sporą część czasu spędziłam w pokoju odchorowując zmianę temperatury oraz klimatu. Udało mi się jednak pomóc przy nadzorowaniu i drukowaniu egzaminów w szkole podstawowej.

16 listopada nadszedł bardzo wyczekiwany dzień, w którym wreszcie pożegnałam Jubę i przywitałam Wau. Jadąc autem z lotniska nie mogłam opanować ekscytacji na widok znajomych ulic. Już parę godzin po przyjeździe poczułam się jak u siebie, wszystkie obawy minęły i pierwszy raz od podjęcia decyzji o wyjeździe, byłam pewna, że była dobra. 

W tym roku moja praca w klinice wygląda całkiem inaczej. W zaledwie dwa tygodnie zdążyłam być już na każdym stanowisku, może z wyjątkiem lekarza i kasjera. Tak więc w zależności od potrzeb bieżącego dnia przyjmuję pacjentów w rejestracji, obsługuję stanowisko pomiarów temperatury i masy ciała. Przygotowuję i wydaję leki w aptece, pomagam w laboratorium pobierając krew i inne próbki do badań. Oprócz tego przejęłam część obowiązków od Siostry Bibiany m.in. zarządzanie magazynami, finansami, dokumentacją, jeżdżenie do zewnętrznych aptek i kupno potrzebnych medykamentów. W związku z tak dużą różnorodnością zajęć, nauka arabskiego stała się koniecznością, dlatego zaczęłam regularnie pobierać lekcje od kochanych pracowników kliniki.

Choć jestem w Wau dwa tygodnie wydarzyło się wiele rzeczy. Musiałam przez kilka dni samodzielne zarządzać całą kliniką. Odwiedziłam obóz dla uchodźców wojennych i wioskę trędowatych. Zaczęłam prowadzić zajęcia dla dzieciaków z domu chłopców ulicy, będących pod opieką Salezjanów. Uczestniczyłam w pogrzebie oraz rekolekcjach. Miały miejsce również bardzo ciężkie i stresujące sytuacje, jednak wszystkie z powyższych rzeczy rozwinę w następnych wpisach.

W przyszłym tygodniu startuję również z pracą w szkole, więc jestem bardzo podekscytowana. Na koniec zamieszczam cytat, który żałuję, że nie wypisałam sobie na czole w ubiegłym miesiącu:

„O, ludzie małej wiary — odpowiedział. — Dlaczego się boicie? Następnie wstał, stłumił wiatr i wzburzone fale — i zaległa wielka cisza.”

Mateusza 8:26