EKSTREMALNIE Z MIŁOŚCI 

photo@jerzybabiak.com-46 Spośród wielu organizowanych na Dolnym Śląsku i we Wrocławiu Ekstremalnych Dróg Krzyżowych /EDK/ grupa Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego „Młodzi Światu” z Wrocławia zdecydowała się  na tę najtrudniejszą i najbardziej wymagającą. W nocy z piątku na sobotę, z 18 na 19 marca br. z obawami i lękiem siedmioro śmiałków wyruszyło, by pokonując zwłaszcza własne słabości, w całkowitej ciszy przejść wszystkie stacje męki Jezusa. Tym co niosło ich w czasie 13,5 godzinnej wędrówki były intencje, wsparcie grupy, a przede wszystkim  Boża łaska.

Pokonywanie Drogi Krzyżowej rozpoczęto od Eucharystii. O godz. 20.30 w asyście 4 kapłanów, grupa przeszło 200, zwłaszcza młodych ludzi, modliła się w centrum Bielawy, w kościele p.w. Wniebowzięcia NMP, prosząc Boga w niesionych intencjach, a także o wiarę, siłę i dotarcie do celu. W homilii, w której została przywołana postać patrona dnia św. Józefa, usłyszeli, że czeka ich, podobna „droga ciemności i ufności”. Po Mszy każdy otrzymał specjalną mapę oraz rozważania Drogi Krzyżowej, a także konieczne odblaski. Wędrowanie zaczynano w maksymalnie 10 osobowych grupach, wypuszczanych przez organizatorów w stosownych odległościach. Trasa EDK początkowo wiodła ulicami miasta, lecz po kilkudziesięciu minutach przeniosła się na leśną drogę, by już na stałe związać się z oznakowanymi szlakami turystycznymi. Prowadziła przez Kalenicę, Przełęcz Woliborską oraz Przełęcz Srebrnogórską. Jej długość wyniosła blisko 50 km, a  suma podejść  równa była 1400 m. Największa różnica wysokości 650 m. Dodając do tego panujące bardzo trudne warunku klimatyczne: padający deszcz oraz śnieg, wilgotne i mroźne powietrze, a także bardzo trudną i wymagającą nawierzchnia: błoto, śnieg, chlapa, wędrowcy musieli z wielkim wysiłkiem stawiać czoła panującym trudnościom. Wielką pomocą okazywały się  umieszczone na czołach lampki tzw. „czołówki”,  a także rozważania drogi krzyżowej. Poszczególne stacje odczytywano przy umieszczonych na drzewach krzyżach. Wielu robiło to samemu, niektórzy klęczeli, inni skupieni w grupkach wsłuchiwali się w treść odczytywanych  szeptem tekstów. Medytacje będące świadectwem wiary i życia wielu młodych, aktywnych zawodowo ludzi, bezpośrednio nawiązywały do sytuacji Jezusa, a przede wszystkim zachęcały by przez życie i wiarę iść aktywnie, z nadzieją oraz przebojowością. Jednak dla każdego uczestnika EDK doświadczenie drogi było czymś bardzo indywidualnym. „EDK była  dla mnie szkołą pokory, wytrwałości, uznanie własnych słabości i ograniczeń” – powiedziała po dotarciu do celu Judyta. Natomiast Iwona stwierdziła – „W EDK nie są ważne kilometry. Chodzi o dotarcie do granic swoich możliwości, by mimo ich osiągnięcia wciąż iść, by choć przez chwilę poczuć się jak Jezus, który resztkami sił szedł … z Miłości”. Trud, cierpienie oraz ogromny wysiłek dla większości zaraz po zakończeniu wędrowania dawały jasny sygnał „już nigdy więcej”, lecz satysfakcja, piękno i osobiste owoce drogi już delikatnie przekonywały, żeby za rok tak samo wyruszyć. Ale jak będzie? Na pewno zależeć to będzie przede wszystkim od naszej miłości. Miłości do Jezusa.

(gio)