,,Dziś wyjedziemy już razem…”
Stało się… dzisiaj o 20:30 wylatujemy do Polski. Pisząc tego newsa mam łzy w oczach, ale radość i ogromną nadzieję w sercu. Nie potrafię swoich uczuć przelać na klawiaturę, to po prostu trzeba przeżyć.
Ostatnio z Marią sobie rozmawiałyśmy, że został nam tylko tydzień, więc przeżyjemy go sobie spokojnie. Pan Bóg, jednak powiedział: ”nie,nie,nie- mam dla was coś lepszego”. Już pierwszego dnia po zakończeniu obozu wakacyjnego, zaczęły się dziać ”szalone” rzeczy. Od rana ból mięśni, brzucha, głowy, skacząca gorączka. W Polsce bym sobie pomyślała: „no cóż, zwykłe przeziębienie”, ale coś mi nie dawało spokoju. Wieczorem zadecydowałyśmy, że jedziemy do szpitala. To było naprawdę ciekawe! Podczas mierzenia ciśnienia i pisania skierowania na pobranie krwi, lekarz do mnie powiedział, że zna jedno zdanie po polsku, a mianowicie: „dla Jego bolesnej męki”. Słysząc to zdanie, wiedziałam już, że cokolwiek by nie wyszło w wynikach, to BĘDZIE DOBRZE . Wiedziałam, że ten cały ból mam oddać Panu Jezusowi i być szczęśliwą. Okazało się, że zachorowałam na dur brzuszny, pomimo szczepień (ale spokojnie, mam się bardzo dobrze i promienieje zdrowiem). Najlepsze jest to, że cały ból zamienił się w radość. Św. Rita ma rację, że „niemożliwe staje się możliwe”. Jestem wdzięczna mojej wspaniałej misyjnej siostrze, ponieważ dzięki niej brzuch mnie bolał bardziej ( to ze śmiechu oczywiście 😉 ).
Otrzymałyśmy tutaj więcej, niż dałyśmy. Wylatując do Liberii wiele osób mi mówiło, że poznam wielu przyjaciół. Słysząc to, uważałam, że to wcale nieprawda, bo jak można się zaprzyjaźnić z kimś w tak krótkim czasie i to jeszcze nie znając języka 😉 Teraz już wiem, że jest to możliwe. Mam tutaj wspaniałych przyjaciół, mam tutaj ludzi z którymi dzieliłam radości, ale także i chwile słabości. To właśnie oni jadą razem z nami. Zawsze pozostaną w naszych sercach i pamięci.
Jesteśmy wdzięczne, za czas, który los nam dał na chwilę. Jednak ta chwila może trwać całą wieczność. To od nas zależy jak będzie wyglądać nasz świat. Zobaczyłyśmy, że najważniejsze to iść za pragnieniami, które kryje nasze serce, ponieważ są to bardzo często pragnienia Pana Boga. Nie wolno się lękać, przecież On się troszczy o wszystko i błogosławi swoim dzieciom.
Czujemy się spełnione 🙂 Byłyśmy narzędziami w rękach Boga i jestem pewna, że niejedno serce zostało wyremontowane. Teraz jednak „swoją barkę pozostawiam na brzegu, razem z Tobą nowy zacznę dziś łów”.
Dziękujemy Wam za modlitwę i duchową obecność.
Patrycja
Ps1. Nie mówimy ”do widzenia”, lecz ”do zobaczenia” 🙂
Ps2. Moja kochana rodzinko, szykujcie dla mnie pyszne jedzonko!