DOMYKAJĄC SPRAWY
Od naszego powrotu z Monrowii, po zakończonych obchodach Maryi Wspomożycielki Wiernych, o których pisałem w ostatnim blogu, zdążyło się nieco wydarzyć. Właściwie już sama podróż okazała się ciekawa, gdyż po wielu komplikacjach ze zorganizowaniem transportu powrotnego, które spowodawały, że musieliśmy zrezygnować z busa, z którego korzystaliśmy jadąc do Monrowii, ostatecznie naszych uczniów, a nawet kilku nauczycieli zapakowaliśmy do przyczepy niewielkiej ciężarówki. Musiała być to nie lada przygoda, tym bardziej, że jest to przecież ponad 360 kilometrów podróży między innymi drogami ekspresowymi, a nawet liberyjskim buszem. Co więcej w połowie drogi rozpoczęła się typowa, dla trwającej już pory deszczowej, burza.
Ostatecznie dotarliśmy do Tappity około trzeciej w nocy, kiedy wszyscy Salezjanie już dawno poszli spać. Nasz przyjazd wiązał się więc między innymi z potrzebą obudzenia ks. Daniela, żebyśmy w ogóle mogli się dostać do domu i jednocześnie wyjątkową ostrożnością, aby nie wybudzić całej reszty społeczności. Przy okazji warto wspomnieć, że kiedy my świętowaliśmy w Monrowii, wiele ważnych wydarzeń miało miejsce również w samej Tappicie.
Wszystko dlatego, że święto Wspomożycielki zazębiło się z wizytą nadzwyczajną przełożonego regionalnego w Tappicie. A właściwie jego poprzednika, bo ten obecny jest zaangażowany w organizację Kapituły Generalnej salezjanów i dlatego o wypełnienie obowiązku poprosił właśnie poprzednika. Z upoważnienia Generała Salezjanów ks. Americo Chaquisse SDB już od połowy marca odwiedza całą prowincję AOS, a jego wizytacje potrwają jeszcze nieco ponad tydzień.
W związku z faktem, że byliśmy wówczas w Monrowii, nie mogłem uczestniczyć w zorganizowanych na tę okoliczność wydarzeniach. Udało nam się jednak uczestniczyć jeszcze w ostatniej niedzielnej Mszy Świętej, której przewodniczył ks. Americo. W czasie mszy podkreślał między innymi, jak bardzo się cieszy ze stopniowego rozwoju tej części Liberii, a także samej misji, podkreślając szczególnie trwająca budowę drogi z Ganty do Tappity, która znacznie ułatwi podróż na tym odcinku. Wspominał przy tym jak ciężka okazała się dla niego ostatnia podróż siedem lat temu, gdy nie było jeszcze drogi i jedynym sposobem na dostanie się do Tappity była podróż motocyklem po śliskich, błotnistych, prowizorycznych drogach przez las.
Kilka następnych dni również obfitowało w parę mniejszych lub większych wydarzeń. Już tydzień później odbył się w kościele parafialny Dzień Matki, którego częścią kluczową była oficjalna „koronacja” matki roku, która będzie nosić ten tytuł do następnego dnia matki, a także wyróżnienia kilku innych matek z parafii. Zaledwie parę dni później miał miejsce Dzień Dziecka Afrykańskiego. Tego dnia nie zabrakło drobnych podarunków dla dzieci z Mama Tullia w formie tradycyjnej przekąski, które dzieci otrzymały pod koniec przedszkolnych zajęć. Tymi maluchy postanowiły mi się pochwalić wracając z przedszkola. Ostatnim wydarzeniem były piątkowe wybory, w których uczniowie ponownie wybrali przewodniczącego samorządu, ponieważ dotychczasowa przewodnicząca zakończyła już naukę jako dwunastoklasistka, stając się (na razie nieformalnie) absolwentką SFCHS.
Dla mnie osobiście czerwiec to przede wszystkim czas na poodmykanie wszystkich spraw, które muszę dokończyć jeszcze przed końcem mojego pobytu w Tappicie. Tych jest wciąż całkiem sporo, więc praca jest dość intensywna. Ostatni pełny tydzień zajęć szkolnych właśnie się zakończył. Ten, który się zaczyna to jeszcze trzy dni, które powinny być bardziej powtórzeniem materiału. Po nich zostały jeszcze egzaminy, po których rozpocznie się żmudny czas wystawiania ocen i w końcu zakończenie roku.
Czasu pozostało niewiele, a zadań jeszcze całkiem sporo. Wykończenia wciąż wymaga sala komputerowa, której ściany należy ozdobić kilkoma edukacyjnymi grafikami, które posłużą za pomoce naukowe. Należy też w końcu powiesić przygotowane już zasłony, aby prażące słońce Afryki nie świeciło po oczach uczniom i w ekrany komputerów, a także dodać numery na komputerach oraz zaznaczyć, który komputer powinien znajdować się, w którym miejscu (szczególnie potrzebne przy laptopach). W ostatnich dniach udało się na szczęście między innymi pociągnąć po ścianie kabel HDMI łączący komputer nauczyciela z ekranem dydaktycznym, w efekcie czego nie będzie się on plątał pod nogami czy w końcu zamontować brakujące gniazdka na dwóch nowo zakupionych biurkach.
Na samym końcu muszę wspomnieć, że dużo myślę o przyszłości zajęć informatycznych w Tappicie. Parę tygodni przed wyjazdem do Monrowii zacząłem już szkolić do zostania przyszłym nauczycielem informatyki Abrahama, jednego z absolwentów w szkoły i animatora. Pomógł prowadzić kilka zajęć, a także asystował mi przy ostatnich egzaminach. Niestety wróciliśmy do punktu wyjścia i już dziś wiem, że nie poprowadzi on lekcji w przyszłym roku. Szczęście w nieszczęściu, ponieważ wiąże się to z faktem, że otrzymał możliwość, aby od przyszłego semestru rozpocząć upragnione studia. Pozostałem więc bez adepta. Jestem jednak w trakcie pisania programu nauczania informatyki dla naszej szkoły wraz ze scenariuszami lekcji i wskazówkami dla przyszłego nauczyciela, który muszę dokończyć już w przeciągu najbliższego tygodnia, aby móc jeszcze wprowadzić poprawki i wydrukować wspomniane instrukcje. Poza tym przygotowuję zestaw prezentacji do użycia przez przyszłych nauczycieli i kilka innych pomocy, z których przyszły nauczyciel będzie mógł skorzystać, a także zbiór rozwiązań dla administracji szkoły, w którego skład wchodzi inwentaryzacja szkolnego (a może i ogólnie misyjnego) sprzętu.
Jak łatwo można stwierdzić, wciąż pozostało naprawdę wiele pracy, a o wielu zadaniach nawet nie wspomniałem. Mam jednak nadzieję, że z Bożą pomocą wszystko uda się dociągnąć do szczęśliwego końca.
Piotr