BRIGHTER FUTURE

Do rozpoczęcia roku szkolnego w Tappicie został jeszcze tydzień. Uczniowie powrócą do szkoły dopiero 18 września, więc dwa tygodnie później niż w Polsce. Jednak mieliśmy już okazję nie tylko sprawdzić się pod kątem dydaktycznym. Dobrze pamiętam, jak roześmiany ksiądz Albert przywitał nas wracających z pierwszych zajęć mówiąc, że wracają „profesorowie” przygody z informatyką w Tappicie.

 Od początku wiedzieliśmy, że projekt w Tappicie skupiał się będzie na pracy w sali informatycznej w Szkole im. św. Franciszka z Asyżu. Nastawialiśmy się przede wszystkim na zajęcia szkolne, choć z góry wiadome było, że i nauczyciele oraz pracownicy szkoły zapewne skorzystają z naszych „usług”. Zaraz po przyjeździe do Tappity dowiedzieliśmy się o trwającym już cyklu szkoleń zawodowych w ramach programu Don Bosco Brighter Future (Jaśniejsza Przyszłość) dla dorosłych mieszkańców. W cyklu tym obok krawiectwa, cateringu (obejmującego przede wszystkim gotowanie, ale też kunszt godnego podania posiłku) czy zajęć z wytwarzania mydła, funkcjonował też kurs informatyczny.

Nauczyciel prowadzący kurs informatyczny wyjechał jednak tuż przed naszym przyjazdem zostawiając nas z niedokończonymi zajęciami, które prowadził przez pół roku, na ostatnie dwa tygodnie przed ewaluacją. Zostaliśmy jedynie poinformowani przez księdza Alberta, że w tym momencie nasza grupa powinna być w trakcie zajęć z Excela. Tak więc już w kilka dni po dotarciu do Tappity, udaliśmy się na nasze pierwsze zajęcia nie mając bladego pojęcia, na czym stoimy i co możemy zrobić.

Zaczęliśmy więc od przedstawienia siebie, wyjaśnienia sytuacji i próby zrozumienia, co tak naprawdę możemy zrobić z naszymi uczniami. Grupa była zróżnicowana między innymi wiekowo. Pośród naszych uczniów znaleźli się młodsi, którzy niedawno zakończyli lub dopiero zbliżają się do zakończenia szkoły, ale także starsi, pracownicy szkoły nauczyciele, a nawet dyrektor przedszkola, która została na nasze zajęcia skierowana przez księdza Alberta. Nie potrzebowaliśmy dużo czasu, by spostrzec, że rozstrzał umiejętności w grupie jest ogromny.

Na pierwszych zajęciach postanowiłem zobaczyć, jaką tabelkę przerabiano na ostatnich zajęciach i wkrótce zauważyłem, że nieco ponad połowa grupy nie zrobiła tej tabelki. Część z nich ledwo ją przepisała, ale nie dała rady jej rozwiązać, reszta nie spisała nawet tabelki z podręcznika. Po chwili postanowiliśmy podzielić grupę na dwie. Robert przygarnął tych, którzy ukończyli tamto zadanie. Ja natomiast przejąłem tych, którzy nie podołali i zabrałem ich na tył sali. Kiedy Robert pokazywał, jak tworzyć wykresy, ja tłumaczyłem, jak na podstawie danych w tabelce obliczyć pensję po podwyżce na podstawie danych, które mieli przygotowane wcześniej przez poprzedniego nauczyciela. W tym celu musiałem (ja, typowy humanista) między innymi sięgnąć po podstawy matematyki i rozpisać na kartce proste równanie i wytłumaczyć, jak rozwiązać zadanie z podręcznika. Szybko zrozumiałem, że w tej sali komputer i rzutnik to za mało i przyda nam się najzwyklejsza, szkolna tablica.

Następne dni tylko nas utwierdziły, że w przypadku wielu osób braki są zbyt poważne, choć znalazło się parę osób, które radzą sobie całkiem nieźle. Chociażby Cyrus, syn pracownika szkoły odpowiedzialnego za finanse, potrafił bez problemu rozwiązywać zadania, które przygotowałem wcześniej dla grupy. Z drugiej strony był np. Firyeah, nieco starszy katecheta i animator, który z naszym wolontariatem spotkał się na  New Matadi, a który miał problem z absolutnymi podstawami, jak pisanie na klawiaturze czy używanie myszki przez co w ciągu dwugodzinnych zajęć nie umiał nawet przepisać połowy tabelki. Warto w tym miejscu wspomnieć, że przygotowując zadania martwiłem się, że może być ich za mało na dwugodzinne zajęcia. Robert był spokojny, on już wiedział, że przygotowanych zadań nie skończymy przed zakończeniem wszystkich pozostałych zajęć kursu.

Byliśmy więc bardzo niechętni przygotowaniu ewaluacji kursu w formie egzaminu. Nie podobało nam się, że musimy przygotować ewaluację po kimś innym. Jeszcze bardziej nie podobało nam się sprawdzanie wiedzy w przypadku osób, u któych z góry wiedzieliśmy, że testu nie są w stanie zaliczyć nawet przy najniższych możliwych progach. Niechętnie zastosowaliśmy się jednak do zasad i przygotowaliśmy test składający się z części teoretycznej i praktycznej (Word i Excel). Wyniki nas nie zaskoczyły. Z trudem obserwowaliśmy, jak większość naszych uczniów męczyła się z utworzeniem folderu i zapisaniem w nim plików wg wcześniej podanej instrukcji. Problemem były tu zresztą nie tylko problemy z brakami w używaniu komputera, ale i ze zrozumieniem poleceń. Co jednak ciekawe kilka najwyższych wyników udało nam się odnaleźć właśnie na zadaniach z Excela, z którego zajęcia przeprowadziliśmy my. Nikt natomiast nie podołał części teoretycznej, którą teoretycznie zrealizowano na długo przed naszym przybyciem i poświęcono jej dużo czasu, nawet mimo tego, że okroiliśmy materiał do niezbędnego minimum.

Piotr