Bo w misji nie chodzi o emocje
Podczas ostatniego tygodnia nasze emocje zmieniały się jak w kalejdoskopie – od smutku jednego dnia przez walkę o jedzenie wśród dzieci, po radość następnego, gdy mogliśmy wręczyć dzieciom nagrody. Ale zacznijmy od początku.
Pobyt w Tappicie leci bardzo szybko. Jesteśmy tu już dwa tygodnie, a nawet nie wiemy kiedy to minęło. W tym czasie prowadziliśmy lekcje informatyki w szkole, a oprócz tego dodatkowo pomagaliśmy podczas Holiday Campu, gdzie wydawaliśmy posiłki, animowaliśmy dzieci, pomagaliśmy w grach, a ja dodatkowo mogłem poprowadzić lekcje tańca dla dzieci.
Największy kryzys nadszedł w zeszłą niedzielę, gdy po mszy świętej zorganizowany został mecz dwóch drużyn piłkarskich. Tu czas płynie inaczej i mecz rozpoczęto z ponad godzinnym opóźnieniem. Po meczu mieliśmy spotkanie z piłkarzami i dziećmi podczas to którego wydawaliśmy posiłek. Niestety nie starczyło dla wszystkich i wiele osób wręcz błagało nas o jedzenie, którego niestety nie mieliśmy. Dodatkowo jeden chłopak przy nas powiedział księdzu Edwinowi posługującemu w tej parafii, że zamiast wspierać lokalnych chłopaków woli dawać jedzenie nam. Muszę przyznać, że to ostatnie słowa mocno mnie dotknęły. Po ten „pełnej wrażeń” niedzieli rozpoczęliśmy nowy tydzień, który okazał się najpiękniejszym jak dotychczas czasem tutaj. Kolejne lekcje, kolejne tańce, rozmowy i śmiech z dziećmi. No a w środę? W środę pomagaliśmy w organizacji zawodów, w których każde dziecko (ponad 300) mogło zdobyć kupony, a te na końcu dnia można było wymienić na nagrody. Każde z dzieci wróciło do domu z czymś nowym, a muszę przyznać, że nawet zwykły długopis był dla nich niesamowitym skarbem.
W Tappicie zostaniemy do 25 sierpnia. Mamy w planach pomalować salę informatyczną, przeprowadzić lekcje informatyki dla nauczycieli, pomóc w prowadzeniu egzaminów dla dzieci (te zaczynają się w przyszły wtorek i będą trwać do piątku). Także jak na razie tyle ode mnie, bo dzieci chcą wejść do klasy na kolejne zajęcia.
Radek