ADOPCJA MIŁOŚCI W WAU

Niejednokrotnie rozmawiałam i opowiadałam o programie Adopcja Miłości podczas Niedziel Misyjnych. Jednak dopiero kiedy rozpoczęłam ten projekt w Wau zdałam sobie sprawę z jego niezwykłej wagi. Przeprowadzając wywiady z najbiedniejszymi podopiecznymi sióstr, moje serce prawie za każdym razem rozpadało się na milion kawałków. Z każdym kolejnym pytaniem coraz bardziej uświadamiałam sobie z jak ogromnymi problemami mierzą się uczniowie już od najmłodszych lat.

W kwestionariuszu kilka pytań poświęcone jest na określenie sytuacji rodziny. Od większości dzieci usłyszałam, iż zajmuje się nimi tylko mama, bądź dalsza rodzina. Niestety bardzo często ojcowie nie poczuwają się do obowiązku opieki i odpowiedzialności za potomstwo. Przeprowadzają się do innego miasta bądź wioski ucinając kontakt. Wielodzietne rodziny zostają rozbite. Część pociech oddawana jest cioci, część babci, część zostaje z matką. Kobieta samotnie wychowująca kilkoro dzieci to zatrważająco częsta sytuacja. Normą jest to, iż rodzic lub rodzice ciężko pracują cały dzień, by zaspokoić podstawowe potrzeby, a dzieci wychowują siebie same. Kilkuletnie dziewczynki dźwigające ciężkie baniaki z wodą, czy zajmujące się swoim młodszym, często kilkumiesięcznym rodzeństwem to chleb powszedni. Dodatkowo wyzwaniem jest znalezienie zatrudnienia. Jedynymi miejscami pracy są miejscowe ryneczki, szkoły, szpitale bądź stacjonujące organizacje pomocowe. Dla zobrazowania: wypłata przeciętnego nauczyciela to od 50 do 150 zł miesięcznie. Można więc sobie wyobrazić jak ciężko jest samotnej kobiecie wyżywić czasem nawet 7 dzieciaków, kiedy jedyną jej pracą jest sprzedaż herbaty lub robienie prania przy drodze. Takie problemy jak brak stabilności, czy bezpieczeństwa związane z zawaleniem się fundamentów i wartości rodzinnych stają się mało istotne w porównaniu z tym, iż ogromna liczba dzieci cierpi z powodu głodu. Ludzie naprawdę żyją tutaj z dnia na dzień, często walcząc o przetrwanie.

 

Kolejnym pytaniem na liście jest ilość spożywanych posiłków. Większość zapytanych uczniów odpowiedziało tak samo. Jeden posiłek w szkole, drugi wieczorem w domu. W szkole najczęściej jest to gotowana soczewica, a w domu sucha okra lub asida – tradycyjne danie stworzone poprzez wymieszanie mąki z wrzątkiem. Niestety zdarzyły się i takie przypadki, kiedy jedynym posiłkiem jest ten zjadany w szkole.

 

Kwestia, która mocno mnie poruszyła to hobby i marzenia. Wielu uczniów nie potrafiło odpowiedzieć na pytanie co lubią robić w wolnym czasie, a prawie żadne nie wiedziało czym jest marzenie. Powtarzające się odpowiedzi brzmiały: lubię pomagać mamie, myć naczynia, czy pisać. Bardzo brakowało mi kreatywnych opowiadań o zabawkach, grach i ogromnej wyobraźni, która zwykle jest wysoko rozwinięta u ich rówieśników. Jedno pytanie, które zawsze zostawiałam na koniec brzmiało co sprawia, że jesteś smutny/a. Musiałam zadać je jako ostatnie, ponieważ po nim dzieci zwykle zamykały się i nie chciały więcej współpracować. 100 % odpowiedzi wyglądała tak samo: „jestem smutna kiedy, rodzice/ nauczyciele mnie biją”. To strasznie przygnębiające. W szkołach obserwuję dzieci, które kiedy wykonuję gwałtowny ruch w ich pobliżu lub gdy wyciągam rękę, żeby je pogłaskać, wystraszone bez zastanowienia wykonują unik. Karane klęczą z wyciągniętymi rękami do góry lub stoją na parzącym słońcu. Większość z nich nie zna bliskości i czułości. Na zajęciach widzę w nich ogromną potrzebę akceptacji i ciągłego potwierdzenia, że są wystarczająco dobre. Kiedy po raz setny dziecko prosi mnie żebym podeszła i powiedziała, że wykonuje super pracę, chociaż zdążyło przykleić jednego kwiatka, odkąd od niego odeszłam. Bądź kiedy nie mogę utrzymać ciszy w sali, ponieważ każde z nich woła mnie, abym przyszła, zauważyła, poświęciła czas.

 

Program Adopcji Miłości umożliwia podopiecznym opłacenie czesnego, zakup mundurka i wsparcie rodziny w ich ciężkiej sytuacji. Z całego serca zachęcam wszystkich do rozważenia udziału w tym programie i „zaadoptowania” choć jednego ucznia. Możliwość edukacji jest tutaj czymś naprawdę więcej niż nauką zbędnych informacji. Otwiera ona drzwi do lepszego, bardziej świadomego życia. To szansa na dzieciństwo, posiłek, a w przypadku dziewczynek nawet na uniknięcie przedwczesnego małżeństwa. Ciężko sobie wyobrazić codzienność, w której większość ludzi dookoła jest niedożywiona. Biegających po ulicach bezdomnych chłopców wciągających benzynę lub klej, aby przetrwać noc. Idących za tobą krok w krok błagając o jedzenie i drobne. Wszechobecną przemoc wobec kobiet i najmłodszych. Łamanie podstawowych praw człowieka. Zmuszanie nastolatek do małżeństw i sprzedawanie za krowy. Przepełnione szkoły i dzieci, które zbyt wcześnie musiały dorosnąć. Ślady wojny, która skończyła się zaledwie kilka lat temu jednak jest wciąż obecna w psychice i życiu ludzi. To wszystko dzieje się właśnie teraz w Sudanie Południowym i choć rzeczywistość nie jest tu łaskawa, my mamy możliwość poprawić ją dla chociaż jednego więcej dziecka.

Gosia