Czyń dobro! Pożegnanie z Sudanem Płd.
To będzie już mój ostatni wpis do mojego misyjnego pamiętnika. Przyszedł czas i na mnie, aby wrócić do domu. Ten tydzień wypełniony był łzami. Łzami zarówno radości, że niedługo zobaczę moją rodzinę, jak i smutku, że zostawiam swoją rodzinę tutaj.
W ciągu tego roku udało mi się niesamowicie wiele zrobić, za co jestem wdzięczna. Ale wyjeżdżam z myślą, że też wiele jeszcze mogłabym zmienić. Starałam się nie myśleć o tym, że czas mi nieubłaganie ucieka, ale listy otrzymywane od dzieci i nauczycieli stale mi o tym przypominały.
Ostatnie dwa dni zapiszą się w moim sercu na zawsze. Już od samego progu szkoły Auxilium wpadłam w obięcia wszystkich przyjaciół. Zostałam przyodziana w Sudańską “katangę” i uroczyście zaproszona na scenę. Wszyscy zaśpiewali mi piosenkę pod tytułem “dziękujemy Ci Helena” o bardzo nostalgicznej melodii. Starałam się nie rozklejać, ale sposób w jaki zostałam pożegnana, ogrom ciepłych słów jakie padły w moją stronę i wreszcie krzyk wszystkich uczniów “prosimy wróć” naprawdę mi tego nie ułatwiały. Kiedy przyszedł czas aby ostatni raz spojrzeć na biegających uczniów i budynek szkoły czułam jakby ktoś wyrywał mi kawałek serca, które dosłownie zaczęło mnie boleć. Wiem, że ten kawałek tam z nimi został i już zawsze będę pamiętać to miejsce i ono też będzie pamiętać mnie.
Jeszcze jakby tego było mało przyszedł czas na pożegnanie drugiej szkoły st. Joseph, powtórkę z rozrywki. I znów poczucie, że kolejny kawałek serca zostaje mi wyrwany.
Długo jeszcze będę czytać wszystkie listy które otrzymałam. Każdy jest piękny i niesamowicie szczery. Tak wiele osób płakało razem ze mną, tak wiele obiecało modlitwę i tak wiele prosiło mnie abym spróbowała wrócić, bo przecież jestem tutaj potrzebna. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką wdzięcznością.
To był bardzo pracowity rok.
- Nauczyłam dzieci wielu piosenek, które śpiewały dla mnie, kiedy błogosławiłam je na pożegnanie.
- Miałam zaszczyt pokazać nauczycielom jak można w inny sposób poprowadzić zajęcia, ale także uczyć się od nich.
- Miałam też okazję popracować z nastolatkami.
- Mogłam podzielić się swoimi umiejętnościami z obsługi komputera tak, aby ułatwić nauczycielom pracę podczas egzaminów.
- Stworzyłam (przy pomocy drogich mi osób) książeczkę przygotowującą dzieci do pisania.
- Przeprowadziłam kurs fonetyki dla nauczycieli i razem sprawdziliśmy go w praktyce.
- Prowadziłam zajęcia multimedialne.
- Zarywałam noce przy pisaniu, drukowaniu i sprawdzaniu egzaminów, a później wystawianiu ocen dla około 2100 uczniów z wszystkich trzech semestrów !
- Bawiłam się z uczniami przy wspólnych tańcach, śpiewie i zajęciach artystycznych i zdzierałam swoje gardło próbując coś zrobić z piątymi klasami.
- Przygotowywaliśmy wspólnie z nauczycielami i uczniami programy na uroczystości szkolne. Żegnałam uczniów na koniec roku szkolnego i witałam na jego początek.
- Stworzyłam piękną bibliotekę i odremontowaliśmy przedszkolne klasy. Odnowiłam najlepiej jak tylko potrafiłam obie jadalnie dla nauczycieli i inne miejsca w szkołach, gdzie tylko kawałek ściany mógł zostać pomalowany.
- Wysprzątałam szkołę Auxilium w każdym możliwym miejscu.
- Zyskałam przydomek szkolnego lekarza, inżyniera i nauczyciela. Ale mojej osoby nie zabrakło też w parafii. Gdzie przez długi czas zajmowałam się przystrajaniem ołtarza do każdej niedzielnej mszy i brałam udział w przygotowywaniu parafialnych uroczystości.
Mogłabym sporo wymieniać, ale najważniejesze jest to, że byłam dla ludzi.To naprawdę niezwykłe do jak wielu środowisk zostałam posłana. Z jak wieloma ludźmi miałam do czynienia. Spędzałam z nimi czas, nawiązywałam przyjaźnie, towarzyszyłam w rodzinnych uroczystościach (zarówno radosnych jak i smutnych.) I spędzałam święta. Zostałam też przyjęta do salezjańskiej rodziny i poznałam jej życie od środka. Pokochałam Siostry Salezjanki, które swoją życiową mądrością dzieliły się ze mną każdego dnia. To naprawdę niesamowite kobiety, od których wiele się nauczyłam.
Pewnie jeszcze dużo czasu zajmie mi posklejanie serca, ale potrzebuję go też przecież w Ojczyźnie. Nasza misja nigdy się nie kończy i gdzie byśmy nie byli tam trzeba mieć serce dla innych.
To był piękny rok.
Mimo ogromu smutku, że muszę zostawić Wau, wiem, że warto było ten kawałek serca tutaj włożyć i że przyniosło to dobre owoce. Jest tutaj jeszcze wiele do zrobienia. Cieszę się, że Pan Bóg mnie tutaj zaprosił, i że mogłam być częścią jego planu na to miejsce. To jakich rewolucji dokonał w moim życiu posyłając mnie do Sudanu Południowego nie da się opisać słowami. Więc zakończę już tutaj.
Zakończę dziękując misyjnym Darczyńcom, że mogłam tutaj być.
Dziękując wszystkim, którzy wspierali modlitwą – ona pomogła wytrwać mimo trudności.
Dziękując mojej rodzinie za zaufanie i wsparcie.
Dziękując Salezjańskiemu Wolontariatowi Misyjnemu za ogrom pracy jaką wykonuje każdego dnia, aby tym ludziom, którzy mają w życiu ciężej, żyło się lepiej.
Czynicie dobro. Czynicie świat lepszym. Niech Wam Bóg udziela wielu błogosławieństw, a Matka Boża ma Was zawsze w swojej opiece.
Hela